W Kościanie u Fary Dzwon wisi prastary, Zygmunta Starego zna czasy: Potężne on w górze Jako grom we chmurze Śle echo aż w pola i lasy.
Jak głos anioła Czy doba wesoła Czy smutne nad Polską szły losy, On drużbą wesołą, On smutek podziela Tak jak mu zleciły niebiosa.
Jak króla Augusta Pruskie tu usta Już fałsze swe szerzyć wszczynają, Lecz biskupa rada Sam król rzecz tę bada I murem w obronie wstawają.
Tak spełzły złe plany A dzwon nieskalany I nadal rzymskiej służy wierze. Po ojcach i wnuki Wśród prawej nauki Prowadzi ,umacnia i strzeże.
Aż w czasy ostatnie, Zarzuca swe matnie Ów intruz, z pogardą kościoła Śmiał rządy tu chwycić I wprzód się szczycić Że znajdzie stronników dokoła.
Posyła swe sługi Do niecnej posługi, Dzwon także wstęp jego ma głosić Już liny imają I w ruch je wprawiają Już serce się zacznie unosić.
O dzwonie kościański! Czy dopust to pański Że wierne aż dotąd twe serce Dziś przecież nas zdradzi, I w triumfie wprowadzi Kościoła i Boga bluźniercę!
Lecz patrząj o dziwy Znak z nieba prawdziwy Dzwon zdrady popełnić niezdolny, Żelazo się zlękło Na dwoje rozpękło, Dzwon w sercu złamany-lecz wolny!
Hej ogniu, hej młoty, Rączo do roboty, Zaraz mi spoić te kawały Dzwon zadzwonić musi! Tak się jeszcze kusi I nagli ów intruz zuchwały.
Dmą miechy-żar bucha, Skry lecą z obucha, Trzech bije naprzemian młotami Spoili, skowali Znów dzwon przywiązali I znowu ruszają linami.
Tu serce o zgrozo znów pękło! Wszystko się przelękło. I stoją te zbiry jak niemi, Ich lica pobladłe Widzą serce spadłe Zaryte głęboko tam w ziemi.
Sam intruz się wzdrygnął Snąć w strachu przysięgnął Już dzwon ten złowrogi porzucić Bo odtąd ni sam nie wydał rozkazu, By ciszę dzwonieniem zakłócić.
O dzwonie kościański, Palec z ciebie pański Te daje wskazówkę dla człeka: Wierzyć stale w Boga Choć największa trwoga A zjawi się jego opieka!
Tak wierni też stali I próbę przetrwali Ni jeden nie zszedł na manowce Intruz stał załogą Przez lata był trwogą Lecz z daleka od wilka i owce.
Huragan wyszalał Zapęd złego zmalał Najemnik nie zdał się już na nic, Srebrniki mu dali Ze służby skwitowali I poszedł daleko z tych granic.
Bóg znowu łaskawy Przyszedł pasterz prawy I już go prowadzą do fary, Lecz każdy się pyta, Czy go też przywita Gdy serce strzaskane dzwon stary.
Wiec części zbierają A te wnet same się składajĄ I dziwne zjawisko W całości jest wszystko, Znów głosy dzwonu się dobyły.
I znów u fary W Kościanie dzwon stary Służbą swe usługi sprawuje Lud słysząc głos dzwonu Pada do pokłonu, I Bogu z serc pełnych dziękuje.
Bracia, my nie sami! Toć jawnie Bóg z nami, To dzwon jak głos boży zaręcza: Bądź jak serce dzwonu Wierny mu do zgonu A złota zaświeci mam tęcza! |